wtorek, 29 grudnia 2009

Tosty francuskie, czyli french toasts

Tosty francuskie to świetna propozycja na weekendowe śniadanie dla całej rodziny. Pachnące masłem i puszyste!

tosty francuskie

Kiedy robię moim dzieciom na śniadanie francuskie tosty, zawsze przypomina mi się scena z filmu "Sprawa Kramerów" ("Kramer vs Kramer"): Ted Kramer po raz pierwszy robi synkowi jego ulubione śniadanie. Miota się po kuchni, bo nie wie, gdzie żona schowała patelnię i jajka, wpycha chleb do kubka z rozbełtanymi jajkami, wreszcie wściekły wlewa wszystko naraz na patelnię:) Perfekcyjna produkcja french toasts w końcówce filmu symbolizuje przemianę Teda w tatę niemal idealnego...


Kromki chleba, bułki albo chałki zamoczone w jajku i usmażone na maśle, a potem polane syropem klonowym czy miodem/posmarowane Nutellą albo dżemem to smakołyk nie tylko amerykańskich dzieciaków. Nie jest to może śniadanie najszybsze i najbardziej dietetyczne, ale co jakiś czas warto sobie usmażyć takie tosty, bo gwarantują wspaniały humor na cały dzień:)

niedziela, 27 grudnia 2009

Paella z kurczakiem, kalmarami i krewetkami

Paella to hiszpańska potrawa jednogarnkowa na bazie ryżu, zabarwiona na żółto szafranem, z dodatkiem mięsa, owoców morza i warzyw.   

paella

Po świątecznych przysmakach, w tym roku przygotowanych na szczęście w odpowiednich (czytaj: nie za dużych) ilościach, naszła nas ochota na coś całkiem innego. Paellę ugotowałam z tęsknoty za ciepłem i słońcem, którymi cieszyliśmy się - w co trudno mi dziś uwierzyć - jeszcze miesiąc temu.

Paella, gotowana i serwowana w specjalnej patelni z dwoma uchami, paellerze, to zdecydowanie najbardziej dekracyjne z trójki ryżowych dań paella-risotto-pilaw. W Hiszpanii szczodrze dekorowana wielgaśnymi krewetkami i kilkoma rodzajami małży, nakładana niemal rytualnie przez kelnera na talerz, jest kwintesencją śródziemnomorskiej celebracji jedzenia.
Domowa paella to tylko namiastka tamtego smaku i nastroju. Z butelką hiszpańskiego wina pomaga jednak ukoić atak nostalgii za słońcem.

Ile Hiszpanek, tyle przepisów na paellę. Całkiem, jak z naszym bigosem:) Jedne dodają czosnek, inne cebulę, jeszcze inne i to, i to albo ani tego ani tego. Niektóre uznają tylko (drogi, jak wszędzie) szafran, inne sypią dostępny w każdym supermarkecie taniutki barwnik z nagietka colorante alimentario. Są takie, które za nic w świecie nie połaczą w jednej paellerze mięsa i owoców morza. Inne, przeciwnie, gotują paellę mixta i każdy sobie wybiera to, co lubi. Ja też tak robię - i mam dla siebie wszystkie krewetki, kalmary i mule;)

Mój przepis bazuje na paelli rodzeństwa Kręglickich z programu "Para w kuchni", zmodyfikowałam go jednak w dużym stopniu zmieniając składniki (dodałam owoce morza i chorizo, fasolkę zamieniłam na zielony groszek i wyrzuciłam bób), poza tym nie stosuję szafranu, tylko gotową hiszpańską przyprawę "Paellero" (zawiera prawdziwy szafran, czosnek, sól, paprykę).

czwartek, 24 grudnia 2009

Wesołych Świąt!

Wszystkim, którzy odwiedzają mojego młodziutkiego bloga życzę pełnych miłości świąt. Pachnących piernikiem, radosnych, magicznych.



poniedziałek, 21 grudnia 2009

Aksamitna rozgrzewająca kartoflanka

Ta wersja kartoflanki, wzbogacona chlebem i serem żółtym, cudownie rozgrzewa w mroźny dzień i daje energetycznego kopa, kiedy nic się nie chce i ma się wrażenie, że wiosna nigdy nie nadejdzie.

zupa z ziemniaków, zupa z kartofli
kartoflanka
Zima przyszła - cudna z okna, ale poza tym strasznie uciążliwa. Szczypie w nosy, szczypie w uszy, a serce krwawi za słońcem i ciepłem, którymi się cieszyłam jeszcze miesiąc temu... Im jestem starsza, tym gorzej znoszę nasz klimat i chyba czas myśleć o odlocie do ciepłych krajów;) Póki co, staram się pielęgnować w sobie zimowe radości, bo i one przecież istnieją. Kubek gorącej czekolady, herbata z imbirową nutką, zawiesisty gulasz, gorący krupnik? Tylko zimą!!!:)
Sycąca aksamitna zupa z ziemniaków też najlepiej smakuje od jesieni do wczesnej wiosny. Można ją ugotować na bulionie z proszku (polecam bez glutaminianiu sodu, kupuję w supermarkecie, leży na półce "zdrowa żywność"), ja mam zawsze pod ręką wywar drobiowy, bo wciąż gotuję kurczaka dla psa:)

sobota, 19 grudnia 2009

Jak upiec fougasse, liściasty chlebek

Francuski chlebek wyróżnia się niesamowitym kształtem. Fougasse można nadziewać (na jednym ze zdjęć jest fougasse wypełnione grecką pastą z zielonych oliwek). Dodatki - oliwki, anchois, ser, suszone pomidory - można także wciskać bezposrednio w ciasto. 

chleb w kształcie liścia
fougasse

Prowansalskie fougasse, wraz z pokrewnymi wypiekami z Burgundii (fouaisse) i Ligurii (fugassa), włoska focaccią, południowosłowiańską pogačą/погачą, węgierską pogácsą, turecką poğaçą, grecką mπογατσα i hiszpańską hogazą to nic innego jak uwspółcześnione wersje panis focacius, placka pieczonego w popiele w starożytnym Rzymie. Także jedna z wersji naszego podpłomyka - robiona tego samego ciasta, co chleb - należy do tej rodziny smacznych drożdżowych wypieków, podobnych w niemal całej Europie, a jednak nie takich samych.


Ostatnio zjadłam nieprzyzwoite wręcz ilości fougasse z mojo rojo, pysznym sosem kanaryjskim, który niedługo pokażę na blogu. Fougasse nienadziewane najbardziej mi smakuje z serami pleśniowymi, popijane kefirem albo domowym barszczem czerwonym.

piątek, 18 grudnia 2009

Album grudniowy. Pierwszych 10 dni.



Główni bohaterowie mojego grudniowego albumu to dzieci, czteroipółletnia dziewczynka i prawie trzyletni chłopczyk. Patrząc na Boże Narodzenie z ich perspektywy, na nowo odkrywam magię świąt. Mniej ważne staje się "muszę", "należy", "wypada". Znowu kleję łańcuchy na choinkę. Bombki wieszam z boku, z przodu krzywe aniołki, koślawe serduszka kapiące od brokatu i różowe Mikołaje. I nawet śnieg, którego generalnie nie znoszę, zachwyca bielą skrzącą się w słońcu. Lepimy na balkonie małego bałwanka - czy bałwanki marzną, czy nie smutno im tak stać ciągle w jednym miejscu i co właściwie dzieje sie z nimi, kiedy robi się ciepło? Dlaczego biedna pani z małym chłopczykiem nie miała domu i czy naprawdę nie mogła mu kupić ubranek, przecież sianko drapie i łaskocze. Czemu nie mogę pojechać do Mikołaja, zobaczyć jak z Elfikami robi prezenty?


W tym roku album świąteczny będzie dokumentował dwadzieścia dni, od Mikołajek do końca świąt. Grudzień to fajny czas na takie projekty, bo dużo się dzieje. Wprawdzie nasza rodzina wciąż w szoku termicznym po powrocie z ciepłych krajów, ale udało się nam dość płynnie wejść w polski rytm, wlaśnie dzięki przygotowaniom do świąt. Starałam się wszystko uwiecznić, aby potem, robiąc album, mieć swobodę wyboru. Bo przecież każde z tych wydarzeń to mnóstwo emocji, spędzony wspólnie czas, nowe powiedzonka, zabawne pytania

W pierwszej połowie grudnia:
  • przyszedł do nas "mały Mikołaj". Fajny z niego chłop, ma imieniny, a prezenty daje innym;)
  • córeczka była z mamą i na babskich pogaduszkach z Ciocią Hanią w restauracji i w księgarni na spotkaniu z autorką ksiązki "Dzieciaki szykują święta" Beatą Lipov
  • synek dostał "dorosłe" łóżko w kształcie samochodu
  • oglądaliśmy dekoracje świętaczne na Starówce i Trakcie Królewskim
  • dzieciaki lepiły na zajęciach plastycznych zawieszki na choinkę, ramki z masy solnej i malowały zimowe obrazki
  •  w domu robiliśmy papierowe aniołki
  • odbyła się doroczna Akcja Pierniki (w dwóch etapach: wycinanie ciasteczek/pieczenie i dekorowanie)
  • ubraliśmy choinkę
  • sypnęło śniegiem i nagle zawitała do nas Pani Zima
 

W albumie równie ważne jak zdjęcia są słowa. Zachęcam do notowania na bieżąco, drobne wydarzenia szybko ulatują z pamięci, a przecież to one tworzą nasze życie. Kiedy zapomnisz aparatu, napisz dłuższą notkę. Kiedy słów brakuje, zrób minireportaż. Trochę inspiracji z projektu Ali Edwards znajdziesz tu. Oprócz relacji z codziennych wydarzeń, w albumie możesz umieścić list do świętego Mikołaja (Twój także!:)), spis ulubionych bożonarodzeniowych piosenek/kolęd/potraw każdego członka rodziny, wydruk prognozy pogody dla Twojego miasta i/lub zapis ważnych wydarzeń lokalnych, krajowych czy międzynarodowych, przepisy na świąteczne dania, dziecięce rysunki, szkolne wypracowania... Zbieraj kartki od krewnych i znajomych (wirtualne wydrukuj), zawieszki do prezentów, a nawet co ładniejsze sklepowe ulotki. Im więcej materiału do późniejszego wyboru, tym lepiej!

wtorek, 15 grudnia 2009

Drożdżowe bułeczki nadziewane konfiturami

Pljuszki to pyszne i długo zachowujące świeżośc rosyjskie drożdżówki. Można je nadziewać konfiturami (lub dżemem), masą makową, Nutellą.

bułeczki drożdżowe nadziewane konfiturami
rosyjskie drożdżówki pljuszki

 Nie zawsze mam dla dzieci czas i cierpliwość. Bywam nimi zmęczona. Zdarza się, że zbesztam albo posadzę przed telewizorem, zamiast czytać bajki czy wymyślać zabawy. Są jednak takie dni, kiedy z radością bawię się w panią przedszkolankę: malujemy, lepimy, wycinamy albo - to lubimy najbardziej - wspólnie kucharzymy.
Puszyste drożdżowe bułeczki nadziewane serem, konfiturami, makiem, masą marcepanową, Nutellą to jeden z ulubionych przysmaków moich dzieci. Najbardziej smakują z kubkiem kakao. Kiedy piekę pljuszki, czuję się jak Mama Muminka, łagodnie cierpliwa i domowa. Każdy bierze do ręki po ciepłej, lekkiej bułeczce i przytulamy się na sofie. "Wewnątrz domu było ciepło i przytulnie. Na dole w piwnicy tliły się wolno na ruszcie całe masy torfu. Książyc zaglądał w okno oświetlając białe zimowe pokrowce na meblach i owinięty tiulem kryształowy żyrandol. A w salonie wokół największego kaflowego pieca rodzina Muminków spała długim zimowym snem..."

niedziela, 13 grudnia 2009

Muffiny cappuccino z mascarpone



muffiny kawowe
muffiny cappuccino z mascarpone

Do muffinów cappuccino podchodziłam jak pies do jeża - jako namiętna kawoszka miałam ochotę je upiec, tym bardziej, że na zdjęciu wyglądały zachęcająco, jednak dodatek cappuccino w proszku uznałam za  dyskusyny. Nie jestem ortodoksem, wolę latte od espresso "z idealną cremą", jednak kawy rozpuszczalnej, a tym bardziej sproszkowanego cappuccino raczej nie biorę do ust. Postamowiłam jednak spróbować, w końcu no risk, no fun, a nieudane ciastka można wyrzucić, prawda?
Nie było się czego bać, muffinki są smaczne, chociaż mało kawowe. Czapka z kremu mascarpone smakowała mi najbardziej:)

Przepis z książki "Muffins" Zabert-Sandmann.

sobota, 12 grudnia 2009

Mikołajki. Mój pierwszy album



Album bożonarodzeniowy AD 2008 z moimi dziećmi w roli Mikołajków to pierwsza samodzielna praca scrapowa i zarazem dowód, że nie trzeba wielu narzędzi i drogich gadżetów, żeby zrobić coś fajnego. Miałam wtedy tylko papier (zupełnie nieświąteczny), kółka do spinania albumów, przyrząd z Obi do robienia dziurek i kilka kupionych przed świętami drobiazgów ("piernikowe" ludziki są bodajże z Jyska, gwiazdki z Lidla, a dziurkacze z Tchibo).


Papier nakleiłam na najzwyklejszą tekturę z jakiegoś opakowania, co widać w zbliżeniach, brzegi przetarłam papierem ściernym. I to wszystko. Albumik jest mały, prosty, a pozostał jednym z moich ulubionych - zawsze go biorę ze sobą, kiedy chcę się pochwalić dziećmi;)

piątek, 11 grudnia 2009

Bułeczki pszenne. Pomarańczowa marmolada z czekoladą

Zapraszam na domowe bułeczki pszenne z pomarańczową marmoladą o aromacie czekolady. Pycha!

bułeczki pszenne z marmoladą

Przetwory robię rzadko - dużo dostaję w prezencie, a i wśród sklepowych można teraz znaleźć naprawdę smaczne. Jednak czasem budzi się we mnie rasowa kobieta domowa:) Wtedy zbieram słoiki, wyszukuję przepisy, jadę na mój ukochany bazar Szembeka, pieczołowicie wybieram owoce albo warzywa... Kiedy potem stoję przy kuchence i mieszam w wielkim garnku, czuję jakbym brała udział w Wielkim Kobiecym Misterium. Cieszy mnie myśl, że oto smażę konfitury jak moja prababcia, jak pani Stenia z Mazur i jak gaździna spod Murzasichla. Jak moja sąsiadka, ciocia i jak inne blogerki.

Większość przetworów robimy jesienią. Marmoladę z pomarańczy można równie dobrze usmażyć zimą albo latem. Świeżutka, jeszcze nie do końca wystygnięta,  wybornie smakuje do własnej produkcji bułeczek. Przepis na najprostsze, pszenne, zaczerpnęłam z bloga Pracownia Wypieków.

Marmolada to moja autorska wariacja na temat przepisu z dodatku Gazety Wyborczej "Lato w słoiku. Owoce, trochę słodko, trochę kwaśno".


  • w oryginalnym przepisie do marmolady dodaje się sok przygotowany samodzielnie z kilograma jabłek Granny Smith. Należy je udusić i przetrzeć przez sito, przecedzić przez gazę. Jest to pracochłonne i - moim zdaniem - marmolada nie traci nic a nic na smaku, jeśli dodamy kupny sok jabłkowy dobrej jakości
  • marmoladę polecam także tym, którzy - jak ja - nie znoszą gorzkiej czekolady. Podobnie jak w cieście brownie, w tej marmoladzie nie da sie jej zastapić mleczną. Zapewniam, że marmolada jest przepyszna:)
  • w bułeczkach zredukowałam w stosunku do oryginalnego przepisu ilośc drożdży, bo były jak na mój gust, zbyt wyczuwalne w smaku, a tego nie lubię. Bułeczki i tak pięknie wyrosły.

wtorek, 8 grudnia 2009

Najlepsza domowa focaccia Leili Lindholm

Focaccia lubi towarzystwo suszonych pomidorów, igiełek rozmarynu, oliwek, szynki parmeńskiej. Jest to pochodząca z czasów starożytnych poprzedniczka pizzy, Rzymianie nazywali ją panis focacius (od łacińskiego słowa focus, „ognisko").


focaccia

 Ciasto na focaccię jest takie samo jak na pizzę, ale piecze się ją bez sosu. Focaccia to specjalność liguryjska, a za najlepszą uchodzi wypiekana w Genui. Jadana jest w całych Włoszech, zarówno klasyczna, jak i w regionalnych odmianach (w Apulii już przy wyrabianiu dodaje się czosnek i pomidory, w Lombardii i Wenecji ciasto jest słodkawe).




Leila Lindholm to szwedzka Nigella. Apetycznie zaokrąglona blondynka (z marokańskimi korzeniami). Zawodowa kucharka, która szlify zawodowe zdobywała w renomowanych restauracjach nowojorskich i sztokholmskich. Od wielu lat prowadzi telewizyjne programy o gotowaniu, napisała trzy świetne książki kucharskie, a od niedawna ma swój lajfstajlowy magazyn "Leilas Country Living", w którym oprócz przepisów można znaleźć porady na temat urządzania mieszkań i dbania o przydomowy ogródek. Bardzo lubię przepisy Leili, są konkretne, sprawdzone, niewydumane, pełne dobrych rad, opatrzone zdjęciami tak pięknymi i zachęcającymi, że ma się ochotę natychmiast biec do kuchni i gotować. Z książki Leili "A Piece of Cake" ("Backen mit Leila") zaczerpnęłam przepis na focaccię i jest to zdecydowanie najlepsza focaccia, jaką jadłam w domu. Puchata, z wyczuwalnymi na języku ziarenkami grubej soli, nieprzeładowana dodatkami, nieatakująca kubków smakowych nadmiarem drożdży w cieście. Idealna.



Focaccia

(4 sztuki)

25 g świeżych drożdży, 300 ml letniej wody, 50 ml (nieco ponad 3 łyżki) oliwy, 2 łyżki miodu, pół łyżeczki gruboziarnistej soli morskiej, 420-480 g mąki pszennej (typu 550)
W niedużej misce pokruszyłam drożdże, dodałam miód, oliwę, sól, trochę wody i łyżkę mąki. Gdy zaczyn podrósł, dodałam go do mąki i stopniowo dodając wodę, wyrobiłam na gładkie, odchodzące od rąk ciasto. Ciasto odstawiłam do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 45 minut (zimą może to być okolica kaloryfera; ja korzystam ze specjalnej funkcji wyrastania ciasta w piekarniku). Piekarnik podgrzałam do 250 stopni. Gdy ciasto podwoiło objętość, podzieliłam je na cztery części i z każdej uformowałam kulę, a następnie placek. Blachę wysmarowałam oliwą, wysypałam solą morską i rozłożyłam placki, rozciągając je palcami. Placki przykryłam ściereczką i ponownie odstawiłam do wyrośnięcia, tym razem na pół godziny. Powierzchnię placków posmarowałam oliwą, czubkami palców zrobiłam charakterystyczne dla focacci wgłębienia. W ciasto wetknęłam dodatki: pomidorki koktajlowe i bazylię, filety anchois i suszone pomidory, czarne oliwki i szynkę parmeńską. Piekłam w środkowej części piekarnika na złoty kolor (około 10 minut)
  • inne proponowane przez Leilę dodatki, które stosowałam do focacci to na przykład krążki czerwonej cebuli, igiełki rozmarynu, cieniutkie plasterki młodych ziemniaków i czosnku plus grudki sera owczego, świeżo starty parmezan
  • zamiast zwyczajną oliwą, można focaccię posmarować oliwą ze słoika z suszonymi pomidorami lub inną aromatyzowaną
  • świeże drożdże można zastąpić suszonymi (paczka 7 g suchych to odpowiednik 25 g świeżych), nie trzeba wtedy robić zaczynu, wystarczy drożdże rozpuścić w wodzie z miodem, oliwą, sola i dodać do mąki

niedziela, 6 grudnia 2009

Muffiny z piankami marshmallow

Muffiny to ciastka na dwa gryzy, łatwe do wykonania, szybkie do upieczenia. Idealne, kiedy dzieci się nudzą i marudzą o coś słodkiego:) Ich przygotowywanie to duża frajda: można pomagać mamie mieszać, nakładać do foremek, potem podglądać przez szybkę piekarnika, jak rosną. A potem można je jeść tak po prostu, z ręki. Jeszcze ciepłe. 

muffiny z piankami marshmallow


Prognoza dla Mazowsza: pochmurno z przejaśnieniami. Słabe opady deszczu lub mżawki. Temperatura maksymalna 3 stopnie Celsjusza. "Mamo, nudzi mi się". "Mamo, kiedy idziemy na plażę?". "Mamo, dlaczego państwo tak zrobili, że tu ciągle pada deszcz i jest ciemno?".


Moje dzieci chyba wolą piec muffinki, niż je jeść. Lubię je zaskakiwać nietypowymi składnikami i niecodziennymi smakami. Muffiny z marshmallow to przyjemność 2 w 1: puszyste ciasteczko i słodka pianka... Czy może być coś milszego w zapłakane deszczem przedpołudnie?

Przepis zaczerpnęłam z książki "Muffins" wydawnictwa Zabert Sandmann.

sobota, 5 grudnia 2009

Zatrzymane chwile: grudzień, część druga




W tym roku  - podpatrując, jak radzi sobie Ali i uczestniczki jej projektu - będę dokumentowała dwadzieścia świątecznych dni, od Mikołąjek do 26 grudnia. Album pewnie powstanie za jakiś czas (poprzedni zrobiłam w czerwcu:), ale postaram się pokazać na blogu kolejne etapy tworzenia. Wykorzystując podobne dodatki i zachowując tradycyjny klimat Bożego Narodzenia, będę próbowała zrobić coś innego niż w zeszłym roku. Mam już kilka pomysłów:)

                        
    


 P.s. całkiem niedawno, szukając natchnienia do kolejnego albumu, znalazłam na jednym z blogów taką oto kronikę świąteczną. Autorka, o sympatycznym nicku Ania z Zielonego Wzgórza,  wykorzystała podobne dodatki i również zrobiła czerwoną okładkę w białe śnieżynki:) Wewnątrz bazowała między innymi na kartkach z kalendarza, ciekawy pomysł.


piątek, 4 grudnia 2009

Zatrzymane chwile: grudzień, część pierwsza




W scrapbookingu najbardziej mnie fascynuje dokumentowanie codzienności. Wyłuskiwanie chwil wartych upamiętnienia. Najważniejsze są fotografie i słowa, zaś gadżety i techniki to tylko środek do celu. Bardzo lubię prace Ali Edwards, inspirują mnie do własnych projektów. Są skromne, czyste, szlachetne w formie; nie epatują nadmiarem zdobień. Motto Ali to "capture, create, document, celebrate" , co można luźno przetłumaczyć jako "łap chwile, przetwórz je artystycznie, opisz - w ten sposób zatrzymasz je na zawsze". Ali juz kilkakrotnie przygotowywała albumy December Daily, zapraszając do wspólnej zabawy inne scrapbookerki. Założeniem tego projektu jest nie tylko dokumentacja, ale także głębsza refleksja nad ulotnymi codziennymi wydarzeniami. Co dziś było ważne, co mnie poruszyło/ucieszyło/zdenerwowało?




Mój album to rodzinna kronika zbierająca najważniejsze grudniowe chwile. Spacery, pieczenie ciasteczek, wspólne dekorowanie choinki, wieczerza Wigilijna, prezenty, Sylwester. Eklektyczny, gruby, pełen pamiątek. W przeciwieństwie do dokładnie zaplanowanych albumów Ali, gdzie gotowe layouty czekają na wypełnienie zdjęciami i opisami, mój powstawał spontanicznie. Najpierw sobie spisalam na kartce, co po kolei robiliśmy w grudniu (wspierając się notatkami, które specjalnie w tym celu robiłam, moim pełnym zapisków kalendarzykiem, a także zeszytem-pamiętnikiem moich dzieci, który staram się w miarę regularnie prowadzić). Potem poselekcjonowałam zdjęcia, wywołałam je w różnych formatach, od całkiem malutkich po A5, dobrałam scrapbookingowe dodatki (naklejki, papiery, szczególnie przydatny w pracy nad albumem był zestaw Scandinavian Christmas Hobby Set z Lidla), a także świąteczne pamiątki (kartki, karnety, a nawet starą płytę CD z kolędami) i dość spontanicznie połączyłam w całość, zachowując chronolgię od początku miesiąca do Sylwestra. Całość oprawiłam w okładki z grubego czerwonego filcu i zbindowałam szerokimi metalowymi kółkami. Oglłądanie takiego albumu to rozkosz dla wszystkich zmysłów: cieszą oko detale, dłonie cieszy róznorodność faktur, zapach pierniczków niemal unosi się w powietrzu.

środa, 2 grudnia 2009

Jak upiec w domu szwedzkie pieczywo chrupkie Knäckebröd

Knäckebröd (po duńsku knækbrød, po norwesku knekkebrød, po fińsku näkkileipä i po islandzku hrökkbrauð) czyli pieczywo chrupkie, to popularny w całej Skandynawii szwedzki wynalazek, jadany najchętniej na śniadanie, z masłem, serem, szynką, pastą kawiorową, warzywami albo - na słodko - z dżemem pomarańczowym. 


szwedzkie pieczywo chrupkie

 "Tekturowe" chlebki wręcz domagają się dużej ilości dodatków, bo same w sobie mają smak nijaki. Mam zresztą do nich uraz po studenckich wyprawach z plecakiem, których były nieodłącznym składnikiem, a także po diecie Montignaca, na której zdecydowanie mi się przejadły.

Chrupki chleb okrągły, który dziś upiekłam, jest ciekawszy w smaku dzięki dodatkowi kminku i spokojnie można go jeść solo. Smakowo przypomina kminkowy Finncrisp. Przepis zaczepnęłam z sympatycznej książeczki "Kuchnia skandynawska" wydanej przez Rzeczpospolitą w cyklu "Podróże kulinarne". Recepturę nieco zmodyfikowałam, rezygnując z mąki pszennej.