wtorek, 24 maja 2011

Jadalne miseczki z ciasta filo

Efektowne i smaczne miseczki z ciasta filo wypełnione kremem czekoladowym

    miseczki koszyczki z ciasta filo phyllo
    miseczki z ciasta filo

    Efektowne, a wcale nie skomplikowane w wykonaniu koszyczki z ciasta filo wypełnione smakowitą masą truflową z wytrawnej i białej czekolady. Lekko schłodzone świetnie się sprawdzają jako deser. Przechowywane w lodówce nie miękną przez kilka godzin. Wbrew pozorom nie kruszą się (aż tak bardzo), można je podać gościom albo na Kinderparty.
    Przepis z książki, o której zapomniałam i właśnie odkrywam ją - z ogromną radością - na nowo: "Czekolada. Wielka Encyklopedia" Christine McFadden i Christine France. To pięknie wydana opowieść o czekoladzie, z przepisami tak ciekawymi i tak pięknie zilustrowanymi, że na pewno niejeden jeszcze pokażę  na blogu.


    Koszyczki truflowe

    (proporcje na 8 standardowych foremek muffinkowych)

    kilka blatów rozmrożonego ciasta filo (zależnie od wielkości ciasta i foremek, u mnie były 3 płaty), 90 g masła, 250 g gęstej śmietanki, 225 g czekolady (użyłam 2 tabliczek po 100 g gorzkiej i kilka kostek białej), opcjonalnie 2 łyżki alkoholu np. brandy, likieru, ja użyłam miodowego rumu kanaryjskiego ron miel).

    Piekarnik rozgrzałam do temperatury  200 stopni.Najpierw przygotowałam nadzienie, bo wymaga schłodzenia w lodówce. W garnuszku zagotowałam śmietanę. Zdjęłam z ognia, wrzuciłam kawałki czekolady i wymieszałam do rozpuszczenia. Dodałam 50 g masła i alkohol, wystudziłam, a potem wstawiłam do lodówki na godzinę (masa musi zgęstnieć).
    Płaty filo przycięłam w kwadraty o boku około 10 cm - w sumie 24 kwadraty, po trzy na każde wgłębienie w formie muffinkowej. 40 g masła rozpuściłam. Płaty filo po kolei smarowałam rozpuszczonym masłem, składając po trzy, a potem wyłożyłam nimi zagłębienia w blasze muffinkowej. Piekłam 10 minut na złoty kolor. Po lekkim przestudzeniu ostrożnie przeniosłam na drucianą kratkę.
    Masę czekoladową włożyłam do rękawa cukierniczego i końcówką w kształcie gwiazdki wycisnęłam do koszyczków z ciasta. Ozdobiłam tartą białą czekoladą.
    • ponieważ mój deser jadły dzieci, zmniejszyłam ilość alkoholu z oryginalnego przepisu 
    • masę do koszyczków można także przełożyć łyżeczką
    • deser można ozdobić cienkimi paseczkami skórki pomarańczowej

    W sobotę wpadliśmy na Święto Saskiej Kępy. Mam do tej dzielnicy wiele sentymentu: tu chodziłam do liceum, na spacery, na randki, na ciastka, pizzę, tu wciąż kupuję - najlepszego w Warszawie - kurczaka z rożna. Cieszę się, że mimo ataku bezdusznych banków, są jeszcze na Saskiej Kępie klimatyczne sklepiki, kawiarenki i stylowa herbaciarnia.

    święto saskiej kępy

    Kiermasz, koncerty i rozbawiony tłum - w dawce akceptowalnej. Trochę klimatów międzywojennych, trochę południowoamerykańskich i afrykańskie bębny. Dużo słońca, balony, lody i zapach bzów:) Fajnie było!


    17 komentarzy:

    1. ładne fotografie ;]
      i wspaniałe koszyczki.
      takie czekoladowe...mniam!

      OdpowiedzUsuń
    2. ale fajny pomysl!

      OdpowiedzUsuń
    3. Karmel-itko Zawartośc koszyczków jest faktycznie bosko czekoladowa. Mimo, że dominuje czekolada gorzka (której - poza brownies - nie lubię), smietana i odrobina białej czekolady łagodzą jej smak:)

      OdpowiedzUsuń
    4. oj i znów fajny pomysł na wykorzystnie blachy muffinkowej :)

      OdpowiedzUsuń
    5. Aga, jak znowu zachwycające zdjęcia i ciekawy pomysł. A dlaczego tak rzadko ostatnio piszesz?

      OdpowiedzUsuń
    6. Widzę, że masz słabość do chłopaków w mundurach ;-))

      A ciasto filo takie cieniutkie, że w pierszej chwili myślałam, że to serwetki, w których ułożyłaś jadalne koszyczki.

      OdpowiedzUsuń
    7. Hania Haha, no w końcu za mundurem panny sznurem:) Moje dzieci bały się jeśc te koszyczki, bo "papierowe":D
      Turkusek ostatnio faktycznie i mnie tu mniej, nad czym ubolewam. Remont i inne atrakcje:)
      JOASIA Jakos nikt u mnie nie chce jesc muffinków, ato co ma blacha leżeć i rdzewieć:)

      OdpowiedzUsuń
    8. Byłam na saskiej:) było fajnie..a koszyczki super, tylko jak zawsze rzadko moge dostać filo:(

      OdpowiedzUsuń
    9. Fajne te koszyczki i nie trzeba zmywać po deserze;)

      OdpowiedzUsuń
    10. Śliczne zdjęcia i koszyczki smakowite:). A najbardziej mi się ostatnie zdjęcie podoba:) Oddaje klimat wiosennego popołudnia:)

      OdpowiedzUsuń
    11. Lekko wyglądający deser. Jeszcze bym truskawki zjadła do tego, mmm :)

      OdpowiedzUsuń
    12. Żenia To prawda, praktyczne bardzo:)
      Ania Dzień był juz prawie letni, atmosfera jarmarku - dzieci były wniebowzięte, a ja też sie dobrze bawiłam:)
      Turlaczku Myślę, że świetnie by pasowały:) Jeszcze nie jadłam polskich w tym roku!

      Pozdrawiam serdecznie!

      OdpowiedzUsuń
    13. I znowu kusisz

      pzdr
      Doris

      OdpowiedzUsuń
    14. witaj. przypomniałaś mi, że na Saską miałam się stawić i teraz mi smutno, że z dziećmi w piaskownicy cały dzień spędziłam. czasem lepiej żyć w nieświadomości.
      koszyczki właśnie wypróbowałam we własnej kuchni - niebo w gębie, choć, rzeczywiście, nieskomplikowane, jak by się mogło wydawać :)
      pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    15. Doris :)
      Dosia Bardzo się cieszę, że przepis przypadł Ci do gustu:))) Pozdrawiam!

      OdpowiedzUsuń
    16. Moja dawna dzielnica! Mam do Kępy wiele sentymentu, mieszkałam tam na studiach. Koszyczki niesamowite, czego to ludzie nie wymyślą:-)

      Ula Cz-ka

      OdpowiedzUsuń

    Dziękuję za odwiedziny na blogu i komentarz:)))