Efektowne i smaczne miseczki z ciasta filo wypełnione kremem czekoladowym
miseczki z ciasta filo |
Efektowne, a wcale nie skomplikowane w wykonaniu koszyczki z ciasta filo wypełnione smakowitą masą truflową z wytrawnej i białej czekolady. Lekko schłodzone świetnie się sprawdzają jako deser. Przechowywane w lodówce nie miękną przez kilka godzin. Wbrew pozorom nie kruszą się (aż tak bardzo), można je podać gościom albo na Kinderparty.
Przepis z książki, o której zapomniałam i właśnie odkrywam ją - z ogromną radością - na nowo: "Czekolada. Wielka Encyklopedia" Christine McFadden i Christine France. To pięknie wydana opowieść o czekoladzie, z przepisami tak ciekawymi i tak pięknie zilustrowanymi, że na pewno niejeden jeszcze pokażę na blogu.
Koszyczki truflowe
(proporcje na 8 standardowych foremek muffinkowych)kilka blatów rozmrożonego ciasta filo (zależnie od wielkości ciasta i foremek, u mnie były 3 płaty), 90 g masła, 250 g gęstej śmietanki, 225 g czekolady (użyłam 2 tabliczek po 100 g gorzkiej i kilka kostek białej), opcjonalnie 2 łyżki alkoholu np. brandy, likieru, ja użyłam miodowego rumu kanaryjskiego ron miel).
Piekarnik rozgrzałam do temperatury 200 stopni.Najpierw przygotowałam nadzienie, bo wymaga schłodzenia w lodówce. W garnuszku zagotowałam śmietanę. Zdjęłam z ognia, wrzuciłam kawałki czekolady i wymieszałam do rozpuszczenia. Dodałam 50 g masła i alkohol, wystudziłam, a potem wstawiłam do lodówki na godzinę (masa musi zgęstnieć).
Płaty filo przycięłam w kwadraty o boku około 10 cm - w sumie 24 kwadraty, po trzy na każde wgłębienie w formie muffinkowej. 40 g masła rozpuściłam. Płaty filo po kolei smarowałam rozpuszczonym masłem, składając po trzy, a potem wyłożyłam nimi zagłębienia w blasze muffinkowej. Piekłam 10 minut na złoty kolor. Po lekkim przestudzeniu ostrożnie przeniosłam na drucianą kratkę.
Masę czekoladową włożyłam do rękawa cukierniczego i końcówką w kształcie gwiazdki wycisnęłam do koszyczków z ciasta. Ozdobiłam tartą białą czekoladą.
- ponieważ mój deser jadły dzieci, zmniejszyłam ilość alkoholu z oryginalnego przepisu
- masę do koszyczków można także przełożyć łyżeczką
- deser można ozdobić cienkimi paseczkami skórki pomarańczowej
W sobotę wpadliśmy na Święto Saskiej Kępy. Mam do tej dzielnicy wiele sentymentu: tu chodziłam do liceum, na spacery, na randki, na ciastka, pizzę, tu wciąż kupuję - najlepszego w Warszawie - kurczaka z rożna. Cieszę się, że mimo ataku bezdusznych banków, są jeszcze na Saskiej Kępie klimatyczne sklepiki, kawiarenki i stylowa herbaciarnia.
Kiermasz, koncerty i rozbawiony tłum - w dawce akceptowalnej. Trochę klimatów międzywojennych, trochę południowoamerykańskich i afrykańskie bębny. Dużo słońca, balony, lody i zapach bzów:) Fajnie było!
ładne fotografie ;]
OdpowiedzUsuńi wspaniałe koszyczki.
takie czekoladowe...mniam!
Śliczne koszyczki :)
OdpowiedzUsuńale fajny pomysl!
OdpowiedzUsuńKarmel-itko Zawartośc koszyczków jest faktycznie bosko czekoladowa. Mimo, że dominuje czekolada gorzka (której - poza brownies - nie lubię), smietana i odrobina białej czekolady łagodzą jej smak:)
OdpowiedzUsuńoj i znów fajny pomysł na wykorzystnie blachy muffinkowej :)
OdpowiedzUsuńAga, jak znowu zachwycające zdjęcia i ciekawy pomysł. A dlaczego tak rzadko ostatnio piszesz?
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz słabość do chłopaków w mundurach ;-))
OdpowiedzUsuńA ciasto filo takie cieniutkie, że w pierszej chwili myślałam, że to serwetki, w których ułożyłaś jadalne koszyczki.
Hania Haha, no w końcu za mundurem panny sznurem:) Moje dzieci bały się jeśc te koszyczki, bo "papierowe":D
OdpowiedzUsuńTurkusek ostatnio faktycznie i mnie tu mniej, nad czym ubolewam. Remont i inne atrakcje:)
JOASIA Jakos nikt u mnie nie chce jesc muffinków, ato co ma blacha leżeć i rdzewieć:)
Byłam na saskiej:) było fajnie..a koszyczki super, tylko jak zawsze rzadko moge dostać filo:(
OdpowiedzUsuńFajne te koszyczki i nie trzeba zmywać po deserze;)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia i koszyczki smakowite:). A najbardziej mi się ostatnie zdjęcie podoba:) Oddaje klimat wiosennego popołudnia:)
OdpowiedzUsuńLekko wyglądający deser. Jeszcze bym truskawki zjadła do tego, mmm :)
OdpowiedzUsuńŻenia To prawda, praktyczne bardzo:)
OdpowiedzUsuńAnia Dzień był juz prawie letni, atmosfera jarmarku - dzieci były wniebowzięte, a ja też sie dobrze bawiłam:)
Turlaczku Myślę, że świetnie by pasowały:) Jeszcze nie jadłam polskich w tym roku!
Pozdrawiam serdecznie!
I znowu kusisz
OdpowiedzUsuńpzdr
Doris
witaj. przypomniałaś mi, że na Saską miałam się stawić i teraz mi smutno, że z dziećmi w piaskownicy cały dzień spędziłam. czasem lepiej żyć w nieświadomości.
OdpowiedzUsuńkoszyczki właśnie wypróbowałam we własnej kuchni - niebo w gębie, choć, rzeczywiście, nieskomplikowane, jak by się mogło wydawać :)
pozdrawiam
Doris :)
OdpowiedzUsuńDosia Bardzo się cieszę, że przepis przypadł Ci do gustu:))) Pozdrawiam!
Moja dawna dzielnica! Mam do Kępy wiele sentymentu, mieszkałam tam na studiach. Koszyczki niesamowite, czego to ludzie nie wymyślą:-)
OdpowiedzUsuńUla Cz-ka