środa, 9 lutego 2011

Kurczak panierowany a la Villeroi

Duszony, zanurzony w sosie beszamelowym a następnie panierowany i smażony kurczak. Niebo w gębie!

kurczak  w panierce panierowany a la Villeroi
kurczak panierowany

Trzy wydane w Polsce książki Leonardo Padury połknęłam, nie dosypiając. Wspaniała, soczysta i pełna żaru proza, wciągająca jak wir, i zupełnie mi dotąd nieznany obraz współczesnej Kuby.  Intryga kryminalna jest tu tylko pretekstem do pokazania życia codziennego w Hawanie pod koniec lat 80. Pisarz opisuje to miasto z miłością, ale bez sentymentów, jako tygiel ras, typów ludzkich, warstw społecznych. Udało się Padurze stworzyć świetnego bohatera:  sfrustrowany policjant i niespełniony pisarz Mario Conde, samotnik rozczarowany - jak my wszyscy - tym, co życie zrobiło z młodzieńczych marzeń; wierny przyjaźniom z licealnych czasów. Posiadacz rybki bojownika i czternastu par kalesonów. A przy tym doskonały policjant.

Wędrujemy z Mario po Hawanie, zaglądamy do brudnych nor i ociekających (na kubańską miarę) bogactwem pałaców, pijemy rum, słuchamy jazzu, zanurzamy się w spelunkach spowitych dymem cygar. Walczymy z upałem i irytującym wiatrem. Wciąż trafiamy na nieodpowiednie kobiety;) A kiedy życie staje się już naprawdę nieznośne, odwiedzamy przyjaciela z młodości, oglądamy z nim mecz bejsbolowy i zajadamy się potrawami, które gotuje jego matka, Josefine. Padura opisuje te kulinarne cuda tak soczyście, że natychmiast wypróbowałam jedno z nich.

Zamiast zachwytów - cytat z książki. Może tylko zaznaczę, że opis nie jest ani trochę przesadzony, niebo w gębie:)!


"- Jak to się robi, Jose?
- Och, bardzo prosto, dlatego to zrobiłam. Najpierw rozebrałam kurczaka na części, dodałam do niego jedną kwaśną pomarańczę i dwa ząbki czosnku, i odstawiłam, żeby się zamarynował. Musi to być duży kurczak, koniecznie. Potem zrumieniłam go, dodając pół funta masła i dwie cebule pokrojone w plastry. Mówią, że wystarczy jedna cebula, ale ja dałam dwie, bo przypomniałam sobie opowieść o dwóch świnkach, które poszły do restauracji. Znacie to, prawda? No to dobrze, więc do zrumienionego kurczaka wlewa się jedną filiżankę wytrawnego wina i dodaje sól i pieprz. No i dusi się, aż będzie miękki. Kiedy ostygnie, wyjmujemy z niego kości. I teraz zaczyna się rzecz najważniejsza. Wiecie, ze Francuzi do wszystkiego dodają sosy, prawda? Ten sos robi się z masła, mąki, mleka, soli i pieprzu. Stawia się na ogniu i miesza aż do chwili, kiedy powstanie dobrze gęsty krem, bez jednej grudki. Na koniec dodaje się jeszcze wytrawnego wina i soku z cytryny. Połowę sosu wlewa się do głębokiego naczynia, a drugą połową polewa się kurczaka i odstawia do ostudzenia, aż zgęstnieje. Wtedy panieruje się kawałki mięsa i - to by było wszystko - właśnie skończyłam smażyć je na gorącym maśle. To jedzenie powinno wystarczyć dla sześciu Francuzów, ale przy takich łakomczuchach, jak wy... Zostawicie mi trochę?
Zapach kurczaka à la Villeroi obiecywał nieopisane rozkosze podniebienia. Kiedy Conde spróbował pierwszego kęsa, był gotów pogodzic się z życiem: uczucie, że podniebienie ożyło dzięki smakom, których nie znał i które były zdumiewające, budziło w nim złudzenie, że w jego wnętrzu coś ulega naprawie."

(Leonardo Padura, "Wichura w Hawanie", Wydawnictwo Znak, Kraków 2009, tłumaczenie Danuta Rycerz)

Kurczak à la Villeroi 

(2 porcje)

mięso kurczaka (użyłam 3 podudzi), sok z limonki, 1 ząbek czosnku, masło, olej,  pół szklanki białego wytrawnego wina, łyżka mąki, szklanka mleka, sól, pieprz, 1 jajko, bułka tarta do panierowania.

Kurczaka marynowałam przez kilka godzin w soku limonkowym i obranym, rozgniecionym czosnku. Potem obsmażyłam na maśle na niezbyt dużym ogniu. Zalałam winem i dusiłam na małym ogniu trzy kwadranse. Po ostygnięciu usunęłam kości, a mięso podzieliłam palcami na kawałki - mniejsze dla dzieci, większe dla dorosłych. W garnuszku przygotowałam sos beszamelowy: roztopiłam łyżeczkę masła, dodałam mąkę i smażyłam razem. Zanim mąka zaczęła brązowieć, wlałam mleko i mieszając gotowałam do zgęstnienia. W sosie zanurzyłam kawałki mięsa, odstawiłam do ostygnięcia i zgęstnienia. Potem każdy kawałek zanurzyłam w rozbełtanym jajku i bułce tartej. Usmażyłam na złoto na maśle wymieszanym z olejem.
  • użyłam masła klarowanego (nie przypala się). Masło takie (ghee) można także zrobić samemu, podgrzewając masło na malutkim ogniu - kiedy się stopi należy zebrać szumowiny, przecedzić przez sitko wyłożone gazą i odstawić do stężenia
  • kurczaka można także smażyć na neutralnym smakowo oleju (np. słonecznikowym) 
  • z cyklu Las cuatro estaciones (Cztery pory roku) Leonardo Padury wydano dotąd w Polsce trzy książki: "Gorączka w Hawanie", "Wichura w Hawanie" i "Trans w Hawanie" 
kurczak w panierce a la Villeroi

Leonardo Padura. Źródło zdjęcia: Wikipedia.org

13 komentarzy:

  1. Padury nie czytałam, ale już wiem czego poszukam przy kolejnej wizycie w bibliotece:) Kurczak rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam chyba spróbować, bo nie znoszę ryb i zup;-) Padura jak Fidel;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. musi byc delikatny taki kurczak

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, uduszone w winie i jeszcze wytaplane w beszamelu mięso jest faktycznie mięciutkie i delikatne:)
    Ania Polecam:))
    Niebajka Faktycznie, ryba smakuje nierybio, spróbuj:) A Padura bardzo kubański, masz rację!

    OdpowiedzUsuń
  5. chrupiacy i smaczny kurczaczek... mniam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tym pisarzu, ale mnie zachęciłaś. A kurczak wygląda smakowicie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Halokitty Ja na niego trafiłam przypadkiem,w bibliotece. Zafrapował mnie napis na okładce "kryminał kubański". Byłam zresztą zdziwiona, że Padura mieszka w Hawanie, a nie na emigracji, bo jego ksiazki dośc krytycznie pokazują kubańską rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  8. zaciekawiona książką.. częstuję się takim aromatycznym kawałkiem kurczaka.

    OdpowiedzUsuń
  9. jutro chciałam się wtbrać do biblioteki... już wiem, co wypożycze, kiedy będzie dostępne ;]
    świetnie się zapowiada. a ten kurczak! ależ pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo jestem ciekawa, jak Wam się spodoba Padura:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytając, zastanawiałam się, jak rozwiążesz kwestię "kwaśnej pomarańczy" :). Smakowity przepis, smakowita proza, pewnie przeczytam :).

    OdpowiedzUsuń
  12. TurlaczkuTo był jedyny przepis, który dało się spolsczyć bez wysiłku, nie licząc kwaśnej pomarańczy;)Myslę jednak, ze limonka godnie ją zastąpiła (sadząc po efekcie).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na blogu i komentarz:)))