Dodaj napis |
Odkryłam swoje Wyspy Szczęśliwe! Krainę wiecznej wiosny, uśmiechniętych ludzi, zapierającej dech w piersiach przyrody, wspaniałych zabytków, pysznego jedzenia i melodyjnego języka... Gran Canaria, najpiękniejsza i najciekawsza z Wysp Kanaryjskich, skradła mi serce do tego stopnia, że dwa dni po powrocie już tęskniłam. A trzeciego ukręciłam mojo rojo:)
Na Wyspach Kanaryjskich można zjeść przeboje kuchni hiszpańskiej - paellę czy gazpacho, jednak szanujące się restauracje starają się mieć w menu dania kanaryjskie, będące mieszanką smaków hiszpańskich i latynoskich, z elementami kuchni dawnych mieszkańców wysp, Guanczów. Z dala od turystycznych gett i utartych szlaków odkrywaliśmy doskonałe w swojej prostocie tradycyjne potrawy. Kanary to raj dla wielbicieli ryb i... ziemniaków. Ryby i owoce morza są w dużym wyborze, smacznie przyrządzone i świeże (szczególnie w lokalach prowadzonych przez spółdzielnie rybackie, Cofradia de Pescadores). Polecam zwłaszcza spokrewnioną z tuńczykiem rybę cherne, wyjątkowo mało ościstą. Polska nazwa tej ryby jest bardzo obrazowa: wrakoń (bo lubi się chować we wrakach zatopionych statków). W dobrej rybnej restauracji warto zamówić "talerz rozmaitości", wybór ryb i owoców morza z ostatniego połowu. Z bardziej wyrafinowanych dań było mi dane spróbować na Gran Canarii królika w aromatycznym sosie paprykowym, marynowanego królika serwowanego z rodzajem kaszanki i (dosyć dla moich kubków smakowych szokującego) dania z solonej ryby i mięsa. W każdym kanaryjskim spożywczaku można kupić gofio. To mączka z uprażonych ziaren zbóż, podstawa diety Guanczów. To produkt uniwersalny, piecze się z niego pieczywo, sypie do kawy, dodaje do zup i.deserów (np. gofio dulce, przypominające chałwę). Próbowałam nawet lodów z dodatkiem gofio:)
Niestety (lub stety, bo to dobra zachęta do powrotu na Wyspy Szczęśliwe) kanaryjskie smaki niełatwo odtworzyć w domu. Chorizo drogie jak diabli, o rybie viejo nikt nie słyszał, a i owoce morza jakby nie do końca takie same. Namiastką są sosy mojo rojo (zwane też mojo picon, sos pikantny) i mojo verde (aka mojo cilantro, sos kolendrowy), które stały się dla mnie najulubieńszym dodatkiem do grillowanych ryb. Kilka razy gotowałam też największy hit kanaryjskiej kuchni, papas arrugadas. "Pomarszczone" ziemniaki mają w ofercie wszystkie restauracje, zarówno te najzwyklejsze, "dla miejscowych", gdzie jadaliśmy smacznie i tanio w przemiłej atmosferze, jak i przytulne tawerny portowe, a nawet wypasione restauracje hotelowe dla mało odważnych gourmetów. Papas arrugadas wprawiają turystów w zdumienie - jedni kręcą nosem, ze to najzwyklejsze przesolone kartofle w mundurkach, inni się zachwycają. Mimo zabójczej;) ilości soli, pomarszczone ziemniaki są zjadliwe, a z kanaryjskimi sosami, całkiem smaczne. Zamawiałam je na przystawkę dość często. Wiele restauracji podaje je jako dodatek do dania głównego. Papas arrugadas można spotkać także na Półwyspie Iberyjskim i na Balearach - jadłam je na Majorce jako składnik tapas. W każdym sklepie można kupić gotowe sosy mojo rojo i mojo verde w słoikach lub mieszanki przypraw do tych sosów, to jedna z ulubionych "pamiątek z wakacji". Samodzielne przygotowanie sosów, szczególnie czerwonego, jest bardzo łatwe, składniki wystarczy po prostu zmiksować. Sos zielony wymaga zdobycia świeżej kolendry (bywa w supermarketach).. Przepisów na oba sosy jest mnóstwo, ja metodą prób i błędów wybrałam zamieszczone na stronie niemieckiego kucharza Thomasa mieszkającego od dwudziestu lat na Teneryfie i żonatego z Kanaryjką.
Mojo verde, czyli kanaryjski sos zielony
3 pęczki natki, 1 pęczek kolendry, 1 strączek zielonej papryki, 4 ząbki czosnku, 2 łyżeczki soli, 2 łyęczeki świeżo zmielonego pieprzu, pół łyżeczki suszonego tymianku, 5 łyżźek ocru z czerwonego wina, 5-6 łyżek oliwy z oliwek.
Z papryki wycięłam gniazdo nasienne, czosnek obrałam. Składniki sosu zmiksowałam. I to wszystko:)
- sos zbyt rzadki można zagęścić pokruszoną bułką, zbyt gęsty rozrzedzić przegotowaną wodą
- sos można przechowywać w słoiku przez kilka tygodni
- zamiast miksować, sos można utrzeć w moździerzu (paprykę i czosnek trzeba wtedy drobniutko posiekać)
Mojo rojo, czyli kanaryjski sos czerwony
3 strąki czerwonej papryki, 2 łyżki czerwonej papryki (łagodnej), 2 suszone papryczki chili, 2 łyżeczki soli morskiej, 1 łyżka świeżo mielonego pieprzu, szczypta cukru, 5-6 ząbków czosnku, 1 łyżeczka suszonego oregano, szklanka (250 ml) octu z czerwonego wina, pół szklanki (125 ml) oliwy z oliwek, 2-3 pomidory z puszki (lub obrane ze skórki, po sparzeniu wrzątkiem, bardzo dojrzałe pomidory).
- z papryki wycięłam gniazdo nasienne, czosnek obrałam. Składniki sosu zmiksowałam.
- mojo rojo genialnie nadaje się do marynowania ryb i mięsa. Można przyrządzić mniej pikantną wersję, zmniejszając ilość chili (lub z niego rezygnując). Można go jeść ze świeżą lub spieczoną na tosta bagietką/ciabattą i - oczywiście - klasycznie z papas arrugadas
- przepisy na sosy ze strony Kanarische-Küche
Papas arrugadas (pomarszczone kartofle)
1 kg niedużych kartofli, 250 g soli morskiej (lub innej gruboziarnistej)
Kartofle wyszorowałam szczoteczką, nie obierając. Włożyłam do garnka i zalałam wodą, której powinno być tylko tyle, by je przykryć. Wsypałam sól i gotowałam na małym ogniu pół godziny. Garnek zdjęłam z ognia, potrząsnęłam nim, przykryłam i poczekałam aż odparuje reszta wody.
- dawniej ziemniaki te przyrządzano, gotując ziemniaki po prostu w wodzie morskiej
- ziemniaki można jeść obrane lub ze skórką
- ilość soli powinna zawsze stanowić jedną czwartą wagi ziemniaków
- dzięki potrząsaniu ziemniakami w garnku tworzy się na nich piękna skorupka z soli i robią się "pomarszczone"
- podawać z mojo rojo lub/i mojo verde
łosoś z grilla |
Łosoś z grilla z sosem mojo rojo
(1 porcja) 1 dzwonko łososia, 2 łyżeczki mojo rojo.
Rybę posmarowałam sosem, odstawiłam na godzinę, upiekłam przez kilka minut w piekarniku (funkcja grill z termoobiegiem)
- aby ryba była soczysta, a nie wysuszona należy piec ją (lub smażyć na patelni grillowej) krótko. Powinna też poleżeć jakiś czas (nawet całą noc w zalewie/sosie).
Dodaj napis |
Dzięki dzięki dzięki, lecę za miesiąc na Fuerte i chyba sobie wydrukuję ten tekst! Czytam Ciebie od dawna ale nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńMawi74
Bardzo mi miło, że mam już stałą czytelniczkę:) Na pewno Fuerteventura ma swoje specyficzne dania, ale te, które opisałam, na pewno tam znajdziesz! A wyjazdu na Kanary zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńkobieto u mnie jest MINUS siedemnascie... nie draznij!;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy opis i przydatne przepisy. Będę musiała wypróbować sosy.
OdpowiedzUsuńhej. właśnie wróciłam z fuerty. o Boże jak ja im zazdroszczę klimatu,tego totalnego luzu, uśmiechu na twarzy. w polsce tylko pośpiech, wszystko musi być na wczoraj a tam totalny luz. rok temu byłam na teneryfie. kocham kanary i mam nadzieję, że wróce tam jeszcze nie raz a szczególnie wtedy gdy w polsce panują 20 stopniowe mrozy. sosy mojo i ziemniaki pomarszczone są wspaniałe. przygotuję je w domu ale dopiero jak będzie lato. teraz chyba by nie smakowały :) polecam każdemu kto będzie na teneryfie i pojedzie pod wulkan teide. są tam niedaleko ( jedna droga więc trudno nie znaleś ) fajne knajpki które podają pyszną kawę "barakito" napisałam tak jak się wymawia, bo nie wiem jak się piszę. jest najlepsza na całej teneryfie. na fuercie nie potrafią jej zrobić, bo podobno tylko na teneryfie jest ona ceniona i znana najbardziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie - jola
ja byłam teraz w grudniu na grand ganarii i szukam przepisu na ziemniaczki w mundurkach z czerwonym sosem,które jedliśmy na plaży -pycha!!! mam nadzieję ,że ten sos to mojo rojo ;) będę próbować...')
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
@Jola, to prawda, ze wakacyjne dania po powrocie nie smakują już tak samo... Ale sos mojo rojo świetnie pasuje do mięs i ryb, polecam!
OdpowiedzUsuń@Anonimka, to na pewno mojo rojo (= mojo picon). A gdzie konkretnie byłaś na GC?
Pozdrawiam
ŁADNIE NAPISAŁAM GRAND CANARIA...CHYBA PO PIWIE BYŁAM...;) - W PUERTO RICO - BARDZO SYMPATYCZNIE TRAFILIŚMY Z HOTELEM - WYSOKO -ALE WIDOKI NIESAMOWITE!NO I TROCHE RUCHU BYŁO! OGÓLNIE WYSEPKA MAŁA ,ALE SWÓJ UROK MA.POZWIEDZALIŚMY JĄ ZE WSZYSTKICH STRON.ZOSTAŁY ZDJĘCIA,WSPOMNIENIA I CHĘTKA NA ZWYKŁE KARTOFELKI W NIESAMOWITYM SOSIKU...
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z Gran Canarii i pierwsze co postanowiłam zrobić, to wyszukać przepisy na genialne sosy. Bardzo się cieszę, że znalazłam właśnie Twoją stronę. Dziękuję za przepisy.
OdpowiedzUsuń¡Hola Aga!
OdpowiedzUsuńMieszkam na GC i juz mi sie papas arrugadas znudzily nieco, ale za to przezywam zafascynowanie GOFIO, hehe Dodawalam do zupy, próbowalam pic po prostu szklankami, na pewno spróbuje do herbaty etc. Ach no i papaje sa wyjatkowe. Czescto mozna znalezc obnizki cen na owoce w lokalnych marketach - Merkadonie i Hyper Dino.
Pogoda jest super, mam nadzieje ze u was takze powodzie ustapily i szybko sie sytuacja pogodowa sie ustabilizuje. A na wakacje zapraszam na Gran Canarie - woda w oceanie cieplutka!
Besos,
Ann
Hola chica:) Ja strasznie żałuję, że chociaż torebki gofio nie kupiłam sobie do domu. A lody z gofio jadłaś? Pycha:)
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci zazdroszczę, a na Gran Canarię na pewno się wybierzemy, nie ma innej opcji:)
Pozrawiam serdecznie
Hey
OdpowiedzUsuńA ja wlasnie wrocilam z Lnzarote ;)
Bylo cudnie no procz tego ze pierwsze dni troche pochmurne ale ogolnie rewelacja!!!
Tez probowalam ziemniaczki z sosikami i na pewno bede robic!!
No i co mi jeszcze bardzo posmakowalo to Sangria!!! Jakos w Polsce nigdy jej nie pilam...
No i oczywiscie owoce morza byly swietnie podane i doprawione!!! Rak byl pyszny! no i paella tez!
Oj duzo by mowic! ;)
Znaczy chcialam powiedziec z Lanzarote!
OdpowiedzUsuńWlasnie wrocilam z Teneryfy i juz nie moge sie doczekac nastepnych wakacji. klimat super no i jedzonko a ziemniaczki pycha, ciesze sie ze znalazlam przepis na nie no i czerwony sosik. dzieki!
OdpowiedzUsuńDzięki. Co do Kanarów, zgadzam się w pełni;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMy własnie wrócilismy z wycieczki po Fuerte i Lanzarocie. Zakochałam się w ziemniaczkach. Sosiki na razie gotowce kupione, ale ciesze sie ze trafiłam na twoja stronke :) Juz dodaje do ulubionych i jak tylko bedzie okazja spróbuje zrobic sosiki :) Oczywiście paella też jest wyśmienita i owoce morza za którymi wprost przepadam :)
OdpowiedzUsuńJa w międzyczasie mieszkałam dośc długo na Gran Canarii, więc na pewno jeszcze wrzucę jakieś ciekawe przepisy, tylko muszę sie zmobilizowac do reaktywacji bloga:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze co bedę jadła na Fuerteventurze , ale wiem na pewno, że bardzo podoba mi się atmosfera Twojego blogu :). Z pozdrowieniami:)))
OdpowiedzUsuń